Ostatnią sobotę spędziłyśmy na bardzo interesujących warsztatach odpowiadających na pytanie "Jak dbać o psiego sportowca", prowadzonych przez Janę. Temat jest, według mnie, nie tylko niezmiernie istotny, ale wręcz priorytetowy przy jakimkolwiek sporcie bardziej 'na serio' (mam na myśli już nawet regularne treningi). Fajnie by było, gdyby przygoda każdego osobnika z psim sportem zaczynała się od takich warsztatów właśnie. Udział w nich na pewno podniósł poziom mojej wiedzy ale również pogłębił moją świadomość, jak wiele złego możemy narobić naszym pieskom (niesamowicie dzielnym i starającym się!) nie przygotowując ich na intensywny wysiłek fizyczny. Rozgrzewka zawsze była u nas nieodzownym elementem poprzedzającym jakąkolwiek stricte sportową aktywność, ale od tego dnia wiem jak ważna jest jej odpowiednia forma. Na wykładzie poruszonych zostało mnóstwo bardzo istotnych tematów, zaczynając od najczęstszych urazów, poprzez rozgrzewkę i cool-down, skończywszy na ćwiczeniach wzmacniających mięśnie i suplementacji. Wracam z mnóstwem notatek, przemyśleń i listą przerażających urazów w mojej świadomości, która, jako psiemu hipochondrykowi, będzie się objawiać w postaci czerwonej lampki zapewne do końca mojego życia.
Udział w seminarium bardzo fajnie wpasował się w stan, w którym aktualnie się znajdujemy - przygotowania do sezonu agility, czyli regularnych treningów z wplecionymi czasem zawodami. Nasz grudzień był przerażający. Moje wczesne wyjścia z i późne powroty do domu + mnóstwo nauki, sprawiały, że znajdywałam czas jedynie na nieszczęsne "spacery wokół bloku". Był to fajny czas na regenerację, jednak totalny brak długich spacerów przyprawiał mnie (i na początku rudego stwora również) o zdenerwowanie. Już wtedy zrobiłam sobie plan powrotu do formy, co baaaardzo polecam. Pozwolił mi on na uporządkowanie sobie systemu powolnego zwiększania dawki ruchowej z podziałem na dni (mniej więcej). I tak w styczniu zaplanowałam sobie same dłuższe spacery, co najmniej 3x w tygodniu, które łącznie miały nam dać 50km. Baaardzo lubię trzymać się planu (ale równocześnie lubię robić coś 'ponad', nigdy w przeciwną stronę), więc ostatecznie w styczniu przetuptaliśmy ponad 70km :)
W planie lutowym było wprowadzenie biegów, a następnie roweru + mały trening wytrzymałościowy w postaci podbiegów na hałdę z piachu. Niestety na początku miesiąca stan dróg nie pozwalał nam na bieganie (prędzej jeżdżenie na łyżwach...), więc biegi zostały zastąpione spacerami. Do tej pory przebyliśmy ponad 35km pieszo i 10km biegiem, zobaczymy czy uda nam się poprawić wynik ze stycznia :) Sesja prawie skończona, więc i czasu więcej. Pozostało nam tylko błaganie o ładną pogodę sprzyjającą bieganiu.
Oprócz tego od stycznia, co drugi dzień (czasem rzadziej), robimy ćwiczenia na piłce i z piłką, zakupioną w Lidlu. Nasza pomoc w pracy nad mięśniami od razu przeszła chrzest bojowy - padła ofiarą zębów rudego stwora, ale ranna również daje sobie świetnie radę. Widzę dużą różnicę między tym co było na początku, a tym jak Kes sobie radzi teraz :) Bardzo fajnie ogarnia na niej swoje ciało, wolniej męczą jej się mięśnie, czyli rezultaty są :)
Oprócz tego od stycznia, co drugi dzień (czasem rzadziej), robimy ćwiczenia na piłce i z piłką, zakupioną w Lidlu. Nasza pomoc w pracy nad mięśniami od razu przeszła chrzest bojowy - padła ofiarą zębów rudego stwora, ale ranna również daje sobie świetnie radę. Widzę dużą różnicę między tym co było na początku, a tym jak Kes sobie radzi teraz :) Bardzo fajnie ogarnia na niej swoje ciało, wolniej męczą jej się mięśnie, czyli rezultaty są :)
Ciągnąc temat sportowy, w zeszłym tygodniu byłyśmy na naszym pierwszym w tym roku i drugim od trzech miesięcy treningu agility. Obie mega stęsknione :) Trochę nie ogarniałyśmy, bo jednak taka przerwa robi swoje, ale to z czego jestem najbardziej zadowolona to brak zakwasów - czyli spacery jednak coś dały. Formy sprzed przerwy oczywiście nie ma, ale Kes na drugi dzień poruszała się normalnie, nic jej nie bolało. Za tydzień czekają nas pierwsze zawody - SILESIAN OPEN. Niezmiernie się cieszę, bo szykuje wiele fajnych zagranicznych teamów do pooglądania :) Dla nas będzie to raczej trening, zważywszy na częstotliwość(a raczej brak) naszych treningów w ostatnim czasie.
Na koniec chciałabym jeszcze wspomnieć, że strasznie, strasznie się cieszę, że świadomość w Polsce dotycząca prowadzenia psiego sportowca stale rośnie. Że organizowane są specjalne warsztaty tematyczne, pozwalające na poszerzenie swojej wiedzy na temat rozgrzewki, czy przygotowań do sezonu, a ich dostępność jest coraz bardziej przyjemna. Dbajmy o nasze pieski, które tak bardzo się dla nas starają! Jeśli macie pieniądze na seminaria, zrezygnujcie z jednych nich na rzecz takich właśnie warsztatów. Niech Wasza przedtreningowa rozgrzewka nie składa się tylko z 4 obrocików, 5 przysiadów i (brrrr....!) rzucania piłki w te i wewte! Taki wpis z przesłaniem ;) Jeszcze raz polecam niesamowicie!